czwartek, 15 stycznia 2015

włosowa pielęgnacja na co dzień :)

Cześć! Dziś przedstawię Wam aktualny stan włosów oraz opowiem trochę o swojej pielęgnacji włosów. 

Wczoraj zrobiłam małe spa dla włosów. Zresztą jak co dzień, ponieważ uwielbiam to robić i podziwiać efekty po (lub nie :D). Poniżej znajduje się olej z pestek winogron po opakowaniu z alverde. (Swoją drogą olejek alverde był niesamowity! na pewno go jeszcze dorwę)


Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było nałożenie oleju z pestek winogron, który (po przetestowaniu miliona olei) jest najlepszy zaraz po oleju z avocado. Moje włosy kochają oleje nawilżające, nienawidzą kokosowego, pomimo tego, że próbowałam go używać wielokrotnie. Jednak to mnie nie zraża, ponieważ od czasu do czasu i tak go stosuję. 
Olej nałożyłam na około 2h na suche włosy. 

Następnie umyłam włosy szamponem z garniera.


Myję włosy zawsze myję dwa razy. Nie bawię się w żadne kubeczki, rozcieńczania czy metody OMO, bo po prostu moje włosy nie lubią takich rzeczy, a dla mnie to dodatkowy stracony czas nie dający korzyści. A uwierzcie stosowałam kiedyś wszystko co było polecone i co miało sprawić cuda!
Najczęściej używam szamponów z slsami, ponieważ po tych bez, czyli łagodnych typu babydream, alterra moje wlosy są sztywne, okropne, niedomyte i mam wrażenie, że nawet dziesięciokrotne umycie nimi moich włosów nic nie zdziała. Jednak zdarza się, że używam szampon alterry do drugiego mycia. 

Po umyciu włosów zawsze stosuję odżywkę. Moja metoda to metoda OM :p

W tym celu użyłam odżywki z eveline. Odżywkę dostałam od siostry (za eveline nie przepadam, więc nie kupuję). Rewelacji nie ma, ale dobrze się sprawdza nałożona na kilka sekund dosłownie. :) 


Kolejny krokiem jest maseczka! Jestem wielką fanką maseczek z biovaxu! Ale, ale... Jak widać na obrazku przeważanie kupuję szaszetki, ponieważ lubię mieć ich kilka na raz i różnych rodzai. Nie przepadam jedynie na biovaxem do włosów farbowanych (czerwona) i za tą najnowszą (brązową) z olejem arganowym. W dużych opakowaniach kupuję jedynie (żółtą) do włosów blond, oraz błękitną (z proteinami mlecznymi). Są one moimi must have, które mogę używać najczęściej i włosy są po nich zawsze piękne, nawilżone, wygładzone i niesamowicie miękkie w dotyku. Resztę używam raz na jakiś czas, choć z równie niesamowitym skutkiem. 


Maseczkę trzymałam około godziny do półtora. 
Spłukałam letnią wodą, a na koniec włosy zamoczyłam w zimnej płukance z octem jabłkowym, która lekko wygładza mi włosy i minimalizuje puch oraz delikatnie prostuje włosy. 

Kolejnym i ostatnim krokiem jest olejek, który kupiłam dwa dni temu. Jest to olejek garniera z olejkiem arganowym oraz olejkiem z kamelii. Już na wstępie mogę powiedzieć, że jest cudowny, ładnie się wchłania, nie obciąża włosów, wygładza, nadaje blask i pięknie pachnie. Nakładam kroplę, dwie na mokre włosy i suszę (zawsze suszę włosy). Po wysuszeniu nakładam jeszcze jedną kropelkę i rozcieram na końcówki oraz strefy podatne na puszenie. 


Na noc zrobiłam koczek, za którym nie przepadam, bo wygina mi włosy i wyglądają dość nieładnie, co zmusza mnie czasami do użycia prostownicy, Na co dzień śpię w rozpuszczonych włosach. I wiem, nie powinnam, ale moje włosy są podatne na wszelkie odkształcenia, czyli kitki, koczki, warkoczyki i na drugi dzień po prostu nie wygląda to ładnie. 
I szczerze mówiąc spanie w rozpuszczonych włosach mi nie szkodzi :) 
Moje końcówki na tym nie cierpią. 

I moje włosy z dziś po koczku... więc zbyt pięknie się nie prezentują


Co mogę powiedzieć... włosy są gładkie, nie puszą się, są nawilżone, dociążone i ogólnie same rewelacje poza tym, że są krzywe.
Ale nie wyprostuje ich, a co tam. :) 

Podsumowując: 
1 etap - zawsze olej
2 etap - zawsze mycie 
3 etap - zawsze odżywka 
4 - zawsze maska
5 etap - zawsze ochrona 

Tak przedstawia się moja pielęgnacja na co dzień :) 
pozdrawiam i życzę miłego dnia!


wtorek, 13 stycznia 2015

Kolejny bo kolejny raz, ale... WRACAM! :)

Cześć dziewczyny! Z czystej ciekawości dziś tu wróciłam, zajrzałam, poczytałam i mam ochotę wrócić, choć ostatnim razem zbyt długo tu nie posiedziałam. Nie jestem zbyt sumienna w kwestiach pisania, ale być może tym razem zostanę tu na dłużej.

Dziś krótko zwięźle i na temat.
Jestem włosomaniaczką od 2012 roku aż do dziś. Na poniższym zdjęciu przedstawiam Wam efekty jakie udało mi się uzyskać w ciągu tych lat. Zdjęcie - klik - a się powiększy.


Aż się wierzyć nie chce, że moje włosy wyglądały w 2012 tak jak wyglądają...

Kolor włosów uzależniony od koloru ścian w pomieszczeniu. Mój prawdziwy kolor odzwierciedla ostatnie zdjęcie niemalże idealnie. Włosy w końcu doczekały się idealnego podcięcia na równo o które walczyłam dobre kilka lat nie chcąc stracić 90% włosów, ponieważ za czasów gimnazjum wpadłam na genialny pomysł jakim była fryzurka emo. Najkrótsze włosy miały na czubku głowy może z 8cm.

Prócz olejowania, masek, maseczek, odżywek, kombinowania, domowych sposobów i miliona innych mikstur w ciągu tego czasu wykonałam 3 razy zabieg encanto, który uważam  że również się przyczynił do poprawy stanu moich włosów, a przynajmniej oszczędził mi katowania włosów prostownicą, Na dzień dzisiejszy moje encanto z włosów jest kompletnie wypłukane, jednak zastanawiam się nad kolejnym zabiegam, aby zminimalizować puch, który dokucza mi od praprapradziejów i niestety czasami zmusza mnie do użycia prostownicy, ponieważ żadne oleje, proteinki czy nawilżacze nie były w stanie go zlikwidować. A warto dodać, że puch utrzymuje się tylko w górnych warstwach włosów czyli na powierzchni, Pod spodem moje włosy są idealnie gładkie i proste.

W kolejnym poście dowiecie się czego używam obecnie i jak wygląda moja pielęgnacja.
Czytając swoje stare posty wspominałam również o moim problemie z cerą kiedyś. O tym również pokrótce opowiem.

pozdrawiam serdecznie!


środa, 30 stycznia 2013

wracam + włosowa tableka i nie tylko

Chyba nie jest mi dane już nigdy zrezygnować z dbania o swoje włosy, dlatego chciałabym się tym z Wami dzielić. Czytam te Wasze blogi namiętnie w dzień w dzień, więc i sama chcę dodawać coś od siebie.

Jestem włosomaniaczką od 178 dni, huhu - jak ten czas szybko leci, w tym czasie moje włosy skróciły się o jakieś dobre 10cm w sumie. Podcinałam je kilka razy po 1-2cm próbując je wyrównać, bo niestety od czasów gimnazjum miałam mocno pocieniowane włosy. Niedługo postaram się zrobić jakieś zdjęcia.

A teraz tableka z ostatniego tygodnia: (moża powiększyć)
Zaczęłam pić regularnie olej lniany + nakładam go na włosy. Wrażenie zrecenzuję za jakiś czas.
Olej lniany piję głownie ze względu na problemy z trądzikiem, które mam od jakiś 3-4 miesięcy, a których nigdy wcześniej nie miałam. Podejrzewam, że jest to związane z zaburzeniem gospodarki hormonalnej, ponieważ mam przy tym bardzo nieregularne miesiączki. Ale o rezultatach również napiszę, a już są i to wielkie! Choć to dopiero dwa tygodnie picia i smarowania twarzy. Mam kilka pomysłów wstępem na kolejne wpisy dotyczące pielęgnacji twarzy (głownie opanowania sytuacji trądziku) a także włosów, które przez lata były niszczone dzień w dzień prostownicą, nawet po kilka razy, a także suszarką i farbowaniem.

Próbowałyście kiedyś z olejem lanianym? Naprawdę cudo!:)

piątek, 17 sierpnia 2012

cześć dziewczyny!:)
Jak wyżej, załączam moją pielęgnację 10 dniową do 15.08. Nie tyczy się ona jedynie włosów. Zależy mi również na ładnej cerze i paznokciach. 

Przyznam się, że przez te 10 dni, moje włosy miały lepsze i gorsze dni. Choć z pewnością nie było gorzej niż przez ostatnie dwa dni, kiedy to pojechałam w odwiedziny do rodzinnego domu. Nie wiem od czego to zależy i co na to wpływa, ale pobyt tam nigdy mi nie służy, ani włosowo, ani psychicznie. 
Myślicie, że woda ma duże znaczenie? Ja zawsze czuję różnicę (pomimo używania tych samych produktów) we włosach przebywając gdzieś indziej i myjąc włosy inną wodą. Chyba najbardziej odpowiada mi obecna, w miejscu w którym mieszkam. 

Dziś wróciłam i zaczęłam od olejowania olejem kokosowym bez dodatków. Postanowiłam również nie olejować włosów na noc, ponieważ poranne mycie mi nie odpowiada. Lubię moje włosy po kilku godzinach. Jednak nie wykluczam całkowitego braku olejowania na noc. Raz na jakiś czas się pokuszę, jednak pozostanę przy olejowaniu wieczorem w wolnych chwilach. :) 

No i zakupiłam jantar! Tu we Wrocławiu również znalazłam miejsca w których jest on dostępny. Byłam w szoku kiedy zobaczyłam to cudo w moim małym mieście, w przydrożnej drogerii. Ja kupiłam swój jatar za 8.90zł. Był o 2zł tańszy, niż tu we Wro. Wyłapałam również w tej samej drogerii wiele produktów BINGOSPA, jednak odpuściłam sobie dalszych zakupów z powodu namiaru kosmetyków jak i braku funduszy. 

A teraz lecę zmyć olej!:p


niedziela, 12 sierpnia 2012

Też jest wam tak zimno i tęskno za słońcem? U mnie ciągle pochmurno i ostatnio dużo deszczu. Ale mimo wszystko czasami dłużej w domu posiedzieć można. Mały relaks dla włosów, ciała i całej reszty.

Tak jak już wspominałam w ostatnim wpisie, miałam zamiar zrobić olejowanie włosów dopiero po przyjściu nowych olei. Oto i moja mała póki co kolekcja:
Na pierwszy ogień poszedł olej kokosowy. Polubiłam go natychmiast za zapach.
Naolejowałam włosy nim na całą noc. Nie wiem czy się z nim polubiły czy nie, ponieważ po każdym myciu ostatnio moje włosy dają się lubić. Po tym oleju były niezwykle miękkie, gładkie jak aksamit. Jednak wieczorem włosy dały się znów we znaki i poszłam je umyć. Tym razem bez olejowania, bez masek. Po prostu je umyłam metodą OMO. Użyłam isany z kompleksem witaminowym, babydream i nowo zakupioną (zachęcona pochlebnymi opiniami) isaną z alejkiem z babassu. Gdy trochę podeschły nałożyłam na końcówki kroplę olejku arganowego. Dziś wstałam i nadal są cudownie miękkie, łatwo się rozczesują i ślicznie błyszczą. Teraz spięte niech sobie odetchną od codziennego mycia.:) Sama mam już dość. 

Isany z babassu użyłam dopiero pierwszy raz, więc swoją opinię wyrażę po zużyciu większej ilości opakowania. 
Zapomniałabym! W ciągu tygodnia drugi raz podcięłam około 1cm włosy. W sumie już 2cm. Zdecydowałam się na małe kroczki, bez większej różnicy w długości.

Dokupiłam również ostatnio olejek alterra mango i papaja. 
Kupiłam go zachęcona Waszymi opiniami oraz z myślą o zastosowaniu na włosy. Jednak za pierwszym razem przysłużył się ciału. Bardzo ładnie pachnie. 

Olejek ma sporo zalet: pięknie pachnie, szybko się wchłania, jest dość wodnisty, dobrze nawilża moje ciało, nadaje piękny połysk
Wadą wg mnie jest zbyt szybkie wchłanianie się w skórę. Lubię od czasu do czasu zrobić sobie masaż, jednak w tym przypadku momentalnie nie mam czym robić tego masażu. Jednak cenię sobie tę wadę w przypadku szybkiego przygotowania do wyjścia:) Jeszcze jedna wada to to, że jest mało wydajny. Użyłam go dwa razy i uważam, że musiałam go dość sporo zużyć by porządnie naoliwić ciało. 

A teraz czas na herbatkę z pokrzywy. Miłego dnia :)